niedziela, 21 marca 2010

Pokolenie zabójców?

Recenzja filmu Michaela Moore'a "Zabawy z bronią" (oryginalny tytuł "Bowling for Columbine")

Czy wydarzenia, które rozegrały się Columbine High School w miasteczku Littletown w stanie Kolorado mogłyby wydarzyć się w jakimkolwiek innym państwie niż Stany Zjednoczone? Pytanie te w oczach reżysera Moore'a miałyby wydźwięk retoryczny, moje subiektywne odczucia po zapoznaniu się z jego produkcją nie odbiegałyby w znaczącym stopniu od założeń, mimo wszystko, kontrowersyjnego amerykańskiego filmowca. I nie są to bynajmniej przypadkowe odczucia.

Michael Moore okazał się niezwykle wytrwałym i dociekliwym dziennikarzem, nie raz przekraczającym granice etyki swojego zawodu. Trudno jednak nie odczuć wrażenia, iż poprzez swoją bezpośredniość (czasem przeinaczającą się wręcz w bezczelność) idealnie osiągnął zamierzony cel postawiony na samym początku, gdy zabierał się za produkcję filmu, który śmiało możemy określić mianem dzieła, wszakże został wielokrotnie nagradzany prestiżowymi laurami - Oscar za najlepszy film dokumentalny oraz za najlepszy film zagraniczny.

Na swój sposób imponuje zadziorności i dążenie wszelkimi możliwymi sposobami do ukazania prawdy, czasem bardzo bolesnej prawdy dla całego narodu amerykańskiego.
Głównym motywem wykorzystywanym aż do znudzenia przez autora jest postawienie tezy, iż za wszystkie problemy, do których także przyczyniła się masakra w Littletown, odpowiada naród amerykański, a przede wszystkim z obecnie reprezentującym głowę państwa prezydentem. W filmie dość wyraźnie ukazana jest dezaprobata i niechęć do George'a W. Busha.

Reżyser poszedł jeszcze dalej. Próbując dociec przyczyn tak wielu zabójstw z użyciem broni palnej wśród obywateli USA w sposób pośredni oskarża sferę polityczną, która bez żadnych zahamowań zezwala swoim obywatelom na posiadanie i korzystanie z broni palnej oraz wzmaga w narodzie poczucie strachu i zagrożenia (tutaj również atakuje media, widząc w nich współwinnych zaistniałemu problemowi), a te nasiliły się głównie po ataku na bliźniacze wieże World Trade Center na Manhattanie 11 września 2001 roku.

Jak każdy kontrowersyjny materiał, obraz Moore'a zyskał wielu krytyków, którzy wypominają mu iż w sposób nagminny nagina fakty, manipuluje liczbami, a także przeinacza wypowiedzi rozmówców. Wszystko to oczywiście dla dobra filmu, chodź przeciwnicy takiego argumentu nie biorą absolutnie pod uwagę.

Przemierzając amerykański kontynent, od Kanady po Kalifornie, Moore spotyka się z politykami, biznesmenami, gwiazdami show biznesu i ze zwykłymi osobami. Ma to pewny aspekt psychologiczny, poprzez liczne konwersacje i dialogi chce dokładniej zanurzyć się w omawianym przez siebie problemie.
Nie przez przypadek jest go wszędzie dużo, czasem w swoich dokumentach występuje jako główny bohater i narrator, prezentując swoje własne poglądy.

W "Zabawach z bronią" patrzymy na Amerykę złośliwymi oczyma reżysera, ale w tym spojrzeniu jest też wiele troski. Moore, wbrew pozorom po dokładnej lekturze filmu, jest patriotą, kocha swój kraj i właśnie dlatego go krytykuje wytykając wszystkie zaniedbania. Być może jego dzieła mają służyć jako proces naprawczy, to jednak wyłącznie hipotetyczne rozważania.

Na dobrą sprawę dramatu pana Moore'a nie można ocenić tylko w kategoriach dobrych lub złych. Każdy widz wyciągnie swoje prywatne wnioski, pokusi się o chwilę zadumy, aby później, już na spokojnie, móc w pełni poważnie i merytorycznie odnieś się do poruszonych w filmie treści. A już na pewno nie można przejść wobec tej pozycji obojętnym i nieczułym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz