piątek, 18 lipca 2014

PO MUNDIALOWY REMANENT – GRUPA A…




Za nami Mistrzostwa Świata 2014 w Brazylii, które – myślę że bez żadnych obaw – można określić jako jedne z najlepszych w historii. Wysoki poziom poszczególnych piłkarzy, jak i zaangażowanie wszystkich drużyn spowodowały że byliśmy świadkami turnieju trzymającego w napięciu od pierwszego meczu na Arena de Sao Paulo do ostatniego w Rio de Janeiro na odrestaurowanym Estadio do Maracana.
Po turnieju, kiedy już zgasły ostanie światła jupiterów czas na subiektywne podsumowanie wszystkich drużyn, którym przez ostatni miesiąc raczyliśmy się bacznie przyglądać (wpatrując się niczym w najpiękniejszy obraz), obserwować i dokonywać pierwszy ocen.



Grupa A.





Brazylia
Na pierwszy ogień idą gospodarze turnieju. Presja, oczekiwanie na wymarzony triumf na własnej ziemi okazał się nie do udźwignięcia przez piłkarzy trenera Luiza Felipe Scolariego. Już pierwszy grupowy mecz z Chorwacją sprawił sporo trudności, nerwów i kontrowersji w postaci japońskiego rozjemcy Yuichi Nishimury, który podyktował rzut karny po kontrowersyjnym faulu na brazylijskim napastniku Fredzie, co ostatecznie dało gospodarzom szczęśliwą wygraną.
Canarinhos prześlizgnęli (celowo użyte słowo) się z grupy A z pierwszego miejsca po bezbramkowym remisie z Meksykiem w drugiej kolejce spotkań i rozgromieniu 4:1 najsłabszych w grupie przedstawicieli czarnego lądu – Kameruńczyków. A co było dalej? Kolejne szczęśliwe zwycięstwo, z Chile w 1/8 po rzutach karnych, a w ćwierćfinale kolejna reprezentacja z Ameryki Łacińskiej – Kolumbia. I tu tak na prawdę powinien nastąpić koniec wycieczki gospodarzy, gdyby trafili na lepiej dysponowanego rywala i – tradycyjnie – sędziego. Po osiągnięciu dwubramkowego prowadzenia całkowicie oddali inicjatywę podopiecznym Jose Pekermana i tylko nieskuteczności ofensywnej formacji Kolumbii zawdzięczają awans do kolejnej rundy…gdzie limit szczęście się już wyczerpał, a w roli surowego kata w pólfinale wystąpili Niemcy inkasując Julio Cesarowi aż siedem bramek. Szok, niedowierzanie, totalne ośmieszenie – z kart historii już nigdy nie da się wymazać tak haniebnego występu.
Futbol brazylijski zawsze kojarzył się z improwizacją, pokazem magii i techniki, a tymczasem Luiz Felipe Scolarii próbował stworzyć coś na wzór dobrze działającej maszyny, niestety najważniejsza część maszyny się posypała (kontuzja Neymara) i cała budowla nadawało się już tylko do ponownej rozbiórki. Nie trudno wypomnieć selekcjonerowi błędy w selekcji, a raczej zbyt szybkie zamknięcie kadry (która tak na prawdę nastąpiła dwa lata przed głównym sprawdzianem) i brak powołań dla bardziej wyróżniających się kadrowiczów rozsianych po całym świecie.
Największy przegrany: Fred. Po rozczarowującym dla siebie turnieju postanowił zakończyć swoją karierę reprezentacyjną. Patrząc na dyspozycję jaką zaprezentował, kto wie czy nie powinien podjąć tego kroku tuż po otrzymaniu powołania od Scolariego, przynajmniej uniknąłby wstydu, jaki niewątpliwie stał się jego udziałem. Nie sztuką obarczać jednego piłkarza za niepowodzenie całej drużyny, niemniej od napastnika zawsze powinno wymagać się najwięcej, a Fred po prostu zawiódł na całej linii, samego siebie jak i cały kraj. Chyba nie zostanie mu to już nigdy wybaczone, nie w kraju który dwadzieścia cztery godziny na dobę oddycha futbolem.


Chorwacja
Już na początku turnieju mogli sprawić nie lada niespodziankę, gdy jako pierwszy wyszli na prowadzenie w meczu otwierającym Mistrzostwa Świata z Brazylią. Im głębiej w las tym ciemniej i gorzej…chociaż nie do końca. Zanim nastąpił trzeci mecz o wszystko z rewelacyjnymi Meksykanami chłopcy Niko Kovaca pokazali miejsce w szeregu Kamerunowi zwyciężając 4:0. Krewscy i wojowniczo nastawieni przedstawiciele Półwyspu Bałkańskiego prowadzili wyrównane starcie z Meksykiem, a cały mozolnie układany plan posypał się dopiero w końcówce, bardziej zdeterminowani reprezentanci ‚El Trii’ ostatecznie zatopili chorwacki okręt, który okazał się za mało szczelny.
Największe objawienie: Dejan Lovren. Solidnymi występami chorwacki obrońca wyrobił sobie na tyle dobrą markę, że nie powinien mieć większych problemów ze znalezieniem nowego klubu, z większymi aspiracjami niż Southampton. Osobne słowa uznania wędrują do Niko Kovaca – pokazał że w młodym trenerskim pokoleniu drzemie ogromny potencjał.


Meksyk
Absolutny fenomen, prawdziwe objawienie World Cup. Meksykanie wprowadzili jakże potrzebną świeżość w coraz bardziej skomercjalizowane turnieje najwyższej rangi. Ich zaangażowanie, pasja i ciągłe parcie do przodu spowodowało że każde ich spotkanie niosło za sobą ogromną dawkę adrenaliny, emocji i nieprzewidywalności. Nawet ten zakończone bezbramkowym rezultatem z Brazylijczykami. Jeśli każde bezbramkowe spotkanie może przynieś aż tyle emocji to oba zespoły podważyły to co jest solą piłki nożnej – zdobywanie goli. Bezapelacyjnie jeden z najlepszych meczów na tych mistrzostwach. Z dorobkiem czterech punktów ‚El Tri’ przystępowali do ostatniego starcia w grupie z Chorwatami. I  mimo że potrzebowali tylko jednego oczka żeby zapewnić sobie awans do kolejnej fazy turnieju to podopieczni Miquela Herrery zgarnęli komplet i z drugiego miejsca w 1/8 trafili na Holendrów, którzy okazali się bardziej odporniejsi psychicznie i w samej końcówce rozstrzygnęli sprawy awansu na swoją korzyść. Swoje zrobił Arjen Robben, sprawdzający prawdziwość określenia ‚Latający Holender’, niestety tym razem dolatując jedynie do pola karnego i padając jak zestrzelona kaczka trafiona rykoszetem. Po meczu piłkarze z kraju kaktusów mogli czuć się oszukaniu, ale nawet to nie powinno odebrać im świadomości dobrze wykonanej pracy, za którą należą im się dożywotnie podziękowania.
Największa objawienie: Guillermo Ochoa. Lider drużyny, przywódca, a przy wszystkich tych cechach zachowujący niespotykany spokój, który musi cechować tylko najlepszych golkiperów na świecie. A jeśli do siły spokoju i koncentracji dochodzi refleks to już mamy bramkarza niemal idealnego. Jak to z bramkarzami (stereotyp szaleńców, wariatów i frustratów)  tak i w tym przypadku musi być jedna rysa na szkle – brak klubu. Ochoa spuścił z Ligue 1 Ajaccio, można to uznać jako zarzut, ale gdy spojrzy się na sprawę szerzej i zobaczy, że pomimo degradacji, został wybrany najlepszym piłkarzem klubu z Korsyki liczba zarzutów diametralnie spada. Jego przygoda na francuskiej wyspie zmierza ku końcowi, a sam zainteresowany nie powinien mieć żadnych problemów ze znalezieniem nowego, lepszego klubu.


Kamerun
Ich występ na boiskach w Kraju Kawy w zasadzie można by było pominąć i oszczędzić złych wspomnień jakie pozostawili po sobie reprezentanci Kamerunu. Nieposkromione Lwy pokąsały się wzajemnie. I to dosłownie. W trakcie turnieju w obozie afrykańskiej ekipy ciągle dochodziło do różnych kłótni, a jedna z nich nawet zakończyła się bójką - Benoit Assou-Ekotto uderzył Benjamina Moukandjo. I na tym w sumie zakończył się ich marny epizod, gdyż od tego momentu nie stanowili drużyny tylko bandę rozkapryszonych gwiazdorów, a każdy z nich patrzył tylko w swoją stronę nie dostrzegając misji jaka powinna przyświecać – przez sport reprezentować wizerunek własnego kraju. Kameruńczycy skompromitowali się już tuż przed samymi mistrzostwami, gdy zapowiedzieli że nie wyjadą do Brazylii dopóki rodzima federacja nie zapłaci im za sam udział w czekającym ich czempionacie. To mogło zwiastować że mundial nie zakończy się dla nich sukcesem, a ostatecznie powtórzyli wynik sprzed czterech lat z Republiki Południowej Afryki, gdzie również przegrali wszystkie trzy spotkania grupowe.

Największy przegrany: niemiecki trener Volker Vinke, który nie zapanował nad drużyną, co w rezultacie przyniosło kompromitację na skalę światową. Nie łatwo dzielić i rządzić w kadrze gdzie każdy jest dla siebie wilkiem, ale właśnie w takiej sytuacji powinien objawić się autorytet trenerski, z którym najwidoczniej u Niemca było na bakier.

piątek, 26 listopada 2010

Okrutne gdybanie


Co by było, gdyby... Hitler wygrał II wojnę, babcia miała wąsy, a Polską rządził Jarosław Kaczyński?


My Polacy uwielbiamy gdybać, puszczać wodzę fantazji. Do każdej sytuacji tworzyć coś w rodzaju alternatywy. No bo przecież zawsze jest to drugie wyjście. Czasem lepsze, tylko dlatego że tkwi w naszej wyobraźni, a w głowie nam już się miesza od zadawania sobie pytań - czy na prawdę tak musiało być, czy nie mogliśmy zrobić tego lepiej?


To zbędne myślenie. Przykład na to dali aż nadto nasi siatkarze w niedawno zakończonych mistrzostwach świata we Włoszech. Na Półwyspie Apenińskim doznaliśmy klęski, a przecież nadzieje były spore, jeszcze nigdy tak głośno nie mówiło się, że naszą reprezentację, prowadzoną przez Argentyńczyka Daniela Castellaniego, stać na walkę o medale.


Do złota, gotowi, start! Stop! Falstart. Kompletna klapa. Owszem, nie byliśmy faworytami do złota, ale broniliśmy srebra wywalczonego na poprzednim turnieju rangi międzynarodowej w 2006 roku, gdzie w wielkim finale przegraliśmy z wielką(!) Brazylią. Ale polscy siatkarze nie gdybali...


Przed rozpoczęciem tego turnieju wiele się mówiło, a raczej poddawało pod wątpliwość kuriozalny system rozgrywek, który ustanowił mistrzostwa nieprzewidywalnymi. System pozwalający we wstępnych rundach przegrywać co drugie spotkanie i zdobyć złoto, ale też sprawiający, że po marszu od triumfu do triumfu wystarczy pojedyncza, odosobniona wpadka w trzeciej fazie grupowej, by stracić szansę na walkę o medale.


Działacze wyssali z mistrzostw prawdziwą esencję wielkiego sportu - wysoką rywalizację. I w ten niebezpieczny wir wpadli Polacy. A dlaczego wpadli? Bo nie kalkulowali, wygrywali każdy następny mecz, nie oglądając się za siebie, licząc że seria zwycięstw zaprowadzi ich na sam szczyt. Niestety nie zaprowadziła. A wręcz z upragnionego szczytu zostaliśmy brutalnie zepchnięci.


W mistrzostwach świata Polacy awansowali do drugiej rundy bez porażki, ale potem z boiska schodzili pokonani z Brazylią i Bułgarią (po 0:3) i zostali wyeliminowani. Castellani poddał się do dyspozycji PZPS, co w późniejszym czasie skutkowała dymisją. Obecnie na tym stanowisku panuje wakat. Wróćmy jednak do Argentyńczyka. A konkretnie do wypowiedzianych przez niego słów, będące idealnym podsumowaniem mundialu we Włoszech:

- To był najgorszy i najbardziej haniebny mundial w historii siatkówki. Wielka szkoda, że tak się stało, ponieważ pod względem sportowym mógł to być najbardziej wyrównany turniej - powiedział Castellani radiu Cadena Eco w Buenos Aires.

Inne reprezentację kombinowały jak tylko potrafiły. Brazylijczycy w drugiej rundzie ulegli Bułgarii 0:3, co pozwoliło im uniknąć starcia w trzeciej z Kubą, z którą w początkowej fazie mistrzostw przegrali 2:3. Ponownie obie drużyny spotkały się dopiero w finale.


Ale polscy siatkarze nie gdybali...




wtorek, 25 maja 2010

Typowe urazy w dyscyplinach sportowych (ze szczególnym uwzględnieniem piłki nożnej).

Medycyna a sport - praca zaliczeniowa.


Przeciążenia narządu ruchu są zmianami przewlekłymi. Obok nich w wychowaniu fizycznym i sporcie spotyka się często nagłe urazy, powodujące przekroczenie fizycznej wytrzymałości narządu ruchu pod postacią złamań kości, przerwania mięśni lub więzadeł, lub uszkodzenia powłok. Każdemu urazowi - bez względu na jego charakter i umiejscowienie - towarzyszą uszkodzenia naczyń krwionośnych. Rozległość tego uszkodzenia i charakter uszkodzonych naczyń warunkują wielkość powstałego krwiaka. Zejściem każdego uszkodzenia urazowego jest blizna łącznotkankowa, powstająca na podłożu zorganizowanego krwiaka pourazowego. Od charakteru tej blizny i jej wydolności uzależniona jest późniejsza sprawność tego odcinka narządu i jego podatność na dalsze uszkodzenia.

Istnieje swoistość urazów w wychowaniu fizycznym i sporcie i to zarówno w aspekcie etiologii (1), patogenezy (2) i kliniki, jak również leczenia i rokowania.


Urazem sportowym nazywamy takie uszkodzenie ciała, które powstaje w trakcie zawodów lub treningu i jest ściśle związane z aktywnością ruchową danej dyscypliny sportu czy ćwiczeń rekreacyjnych. Uraz ten może mieć różny charakter i różne są przyczyny jego powstania. Błędy treningowe, polegające na niedostatecznym przygotowaniu kondycyjnym i ogólnorozwojowym, albo przetrenowanie, złe wyszkolenie techniczne lub zbyt jednostronna specjalizacja, nieodpowiednie przygotowanie boiska, bieżni czy sali treningowej, wadliwej jakości lub nieodpowiedni sprzęt, złe warunki atmosferyczne, nieodpowiednia rozgrzewka, brak odpowiednich zabezpieczeń - to czynniki, które doprowadzić mogą do powstania urazu ostrego narządu ruchu. Zmiany występować mogą w różnych jego składnikach.



Urazy powłok.


Stłuczenia.

Powstają one na skutek bezpośredniego zadziałania jakiejś siły na nieuszkodzone tkanki. W efekcie dochodzi do przerwania kapilarów (3) i do wylewu krwawego. Wtórnie w miejscu stłuczenia powstaje stan zapalny, w którym na plan pierwszy wysuwa się obrzęk. Ten rodzaj uszkodzeń powłok bardzo często spotykamy w wychowaniu fizycznym. Może on dotyczyć również i tkanek głębiej położonych.


Krwiaki.

Przy masywnym uszkodzeniu naczyń krwionośnych i odpowiednich warunkach anatomicznych może powstać krwiak. W zależności od umiejscowienia ma się do czynienia z krwiakiem podskórnym, śródmięśniowym, okołostawowym, śródstawowym, podkostnym itp. Patologicznym objawem krwiaka jest chełbotanie. Może jednak nastręczać ono trudności rozpoznawcze, jeżeli krwiak umiejscowiony jest w pobliżu mas mięśniowych. Krwiaki podskórne połączone są niekiedy z bardzo rozległym odwarstwieniem skóry. Ogólnie przyjęta zasada leczenia krwiaków urazowych polega na:

a) zapobieganiu dalszemu krwiakowi, b) usunięcie wyznaczonej krwi, c) ułatwieniu resorpcji wyznaczonej krwi, d) ochronie okolicy, w której znajduje się się krwiak, aż do jego całkowitego wyleczenia.


W każdym przypadku, jeśli jest to możliwe, należy dążyć do ewakuacji krwiaka, aż do jego nacięcia włącznie. Ostatnio coraz częściej korzysta się z tego sposobu postępowania. Po dokładnym usunięciu wyznaczonej krwi zakłada się drenaż ssący na 48 godzin. Pozostawienie wyznaczyniowej krwi stwarza zawsze potencjalne niebezpieczeństwo: zropienie krwiaka, skostnień śródmięśniowy lub okołostawowy, albo rozległych zmian bliznowatych.


Zranienie powłok.

Zranienia powłok przybierają w sporcie i wychowaniu fizycznym różne formy. Najczęściej są to otarcia lub maceracja (4) naskórka, drobne rany darte lub kłute oraz pęcherze. Ich leczenie nie odbiega od ogólnych przyjętych zasad chirurgicznych. Wymagają one w każdym przypadku szybkiego i starannego zaopatrzenia.


Urazy mięśni.


Ruch wymagający gwałtownego, szybkiego i krótkotrwałego skurczu mięśnia może prowadzić do różnorakich uszkodzeń. Wystąpić może pęknięcie brzuśca, przerwanie w miejscu przejścia włókien mięśniowych w ścięgno, zerwanie samego ścięgna lub oderwanie jego przyczepu razem z fragmentem kości.


Brzusiec.

Najczęściej jest to zerwanie włókien mięśniowych na mniejszej czy większej przestrzeni. To bardzo typowe uszkodzenie w sporcie i wychowaniu fizycznym dotyczy najczęściej mięśni dwu- i czterogłogowych uda, trójgłowego łydki, przywodzicieli uda oraz dwu- i trójgłowego ramienia. Zamknięte uszkodzenie brzuśca związane są zawsze z nacieszeniem krwistym okolicznych tkanek. Nie leczone lub niedostatecznie leczone doprowadzić mogą do stosunkowo groźnych powikłań, jak kostniejące zapalenie mięśni, lub pourazowych torbieli śródmięśniowych. Wpływ na częstość występowania tych zmian ma duża masa mięśni u sportowców oraz ich dobre unaczynienie, co sprzyja powstawaniu dużych krwiaków pourazowych. We wszystkich więc świeżych urazach brzuśca mięśniowego należy dążyć do jak najszybszej ewakuacji wynaczynionej krwi: farmakologicznie, fizykoterapeutycznie (ciepło w różnych postaciach) lub operacyjnie (nakłucie lub nacięcie). Usprawnienie kończyny może być podjęte z chwilą ustąpienia bólu. Pod żadnym pozorem nie wolno w uszkodzeniach mięśni stosować masażu! Coraz częściej ma się do czynienia z masywnym rozerwaniem mięśnia (dwugłowy uda, przywodziciel uda, dwugłowy ramienia). Uszkodzenia te wymagają operacyjnego odtworzenia ciągłości brzuśca.

Przykładowi piłkarze zmagający się z powyższym urazem: Alexandre Pato (Brazylia), Jakub Błaszczykowski (Polska).


Ścięgna.

Urazowe uszkodzenia ścięgien, ze względu na swe umiejscowienie, wymagają niejednokrotnie różnicowania z uszkodzeniem więzadeł i innych elementów stawowych.

W nomenklaturze anglosaskiej uszkodzenie ścięgien określa się terminem 'stain', podczas gdy uszkodzenia elementów stawowych, takich jak więzadła czy torebka stawowa, określa się terminem 'sprain'.

W urazowym naciągnięciu ścięgna nie ma wylewu krwawego. Zmiany patologicznie polegają na miejscowym stanie zapalnym, spowodowanym uszkodzeniem włókien łącznotkankowych. Ból daje się dokładnie umiejscowić. Mięsień bardzo często znajduje się w bolesnym spazmie. W wychowaniu fizycznym i sporcie ścięgna niektórych mięśni są szczególnie predysponowane do tego typu uszkodzeń. Dotyczy to głównie mięśnia dwugłowego uda, dwugłowego ramienia i mięśnia podeszwowego.

Całkowite przerwanie ścięgna u ludzi młodych jeszcze do niedawna należało do rzadkości. Zdarzało się u ludzi starszych i dotyczyło ścięgien o zaawansowanych zmianach zwyrodnieniowych. Obecnie spotyka się te uszkodzenia coraz częściej u sportowców. Ścięgna narażone w sporcie na znaczne przeciążenia, do tego jeszcze nieodpowiednio leczone, szybko mogą ulec zwyrodnieniu nawet u ludzi młodych. Przerwanie następuje najczęściej przy przejściu ścięgna w brzusiec. Dotyczy głównie ścięgna Achillesa, bliższego przyczepu mięśnia dwugłowego uda.

Przykładowi piłkarze zmagający się z powyższym urazem: David Beckham (Anglia), Louis Saha (Francja).


Zapalenie pochewek ścięgnistych.

Zapalny stan pochewki ścięgnistej może być spowodowany jej naciągnięciem, urazem bezpośrednim lub infekcją. W efekcie ma się do czynienia z reakcją awaskularnego synowium (5) w postaci przesączania krwi, inwazja komórek zapalnych i zwiększonego wydzielania płynu maziówkowego (6) z odkładaniem fibryny. Ta ostatnia zmiana daje objawy charakterystycznej krepitacji.


Przepuklina pochewki ścięgnistej.

Jako efekt urazowego uszkodzenia pochewki ścięgnistej może powstać jej przepuklina.


Spazm mięśniowy.

Większości przypadków urazowego uszkodzenia brzuśca i ścięgna mięśniowego towarzyszy objaw bolesnego spazmu mięśniowego. Już nadmierne rozciągnięcie czy napięcie mięśnia może spowodować wystąpienie tego objawu. Uciska i automasaż powoduje ustąpienie spazmu.


Urazy stawów.


Współczesny trening daje znaczne obciążenie stawów. Każdy ruch nieprawidłowy, wykonany z dostateczną siłą doprowadza do urazu. Może on dotyczyć różnych elementów stawu i powodować różnorodne skutki zarówno wczesne, jak i odległe.


Uszkodzenia aparatu torebkowo-więzadłowego.

O stabilności stawu decydują: odpowiednio ukształtowane powierzchnie stawowe oraz stabilizatory dynamiczne - mięśnie przebiegające przystawowo i stabilizatory - więzadła torebkowe i pozatorebkowe. Między tymi dwoma rodzajami stabilizatorów istnieje współzależność oparta na łańcuchu kinetycznym. Ruch o nadmiernej amplitudzie lub nieskoordynowany może doprowadzić do różnego rodzaju stopnia uszkodzeń więzadeł.

Lekką formą określa się te stany, w których uszkodzeniu uległy pojedyncze włókna więzadła z ewentualnym małym krwiakiem wewnątrzwięzadłowym. Charakteryzują się one bólem miejscowym przy braku poważniejszych zaburzeń czynności stawu.

W formach średnich uszkodzenie może dotyczyć nawet połowy włókien więzadła, lecz nie stwierdza się niestabilności stawu.

W ciężkich uszkodzeniach dochodzi do całkowitego przerwania więzadła z niestabilnością stawu. Odmianą formy uszkodzenia więzadeł połączonej z niestabilnością jest tak zwane złamanie z pociągania, kiedy to odrywa się przyczep więzadła wraz z fragmentami kostnym. Leczenie uzależnione jest od stopnia uszkodzenia więzadeł. Wymaga to, rzecz jasna, bardzo dokładnej diagnostyki. Pierwsza forma może być leczona czynnościowo. Dąży się do przywrócenia równowagi naczynioruchowej, a w przypadkach wtórnych zmian zapalnych podajemy glikokortykosteroidy. (7)

W całkowitym rozerwaniu więzadłowo-torebkowym jako zasadę należy przyjąć operacyjne zszywane przerwanych więzadeł. Leczenie zachowawcze nie daje dobrych rezultatów. Prowadzi do trwałej niewydolności stawu, która wymaga już złożonych zabiegów plastycznych. W powyższych wskazań wynika konieczność bardzo dokładnej diagnostyki przed podjęciem decyzji, co do dalszego postępowania.

W przypadku kolana można się zdecydować się na leczenie zachowawcze przy stabilności w wyproście, stabilności przednio-tylnej, przy niewielkim wysięku w kolanie, utrzymywaniu się ograniczenia ruchomości stawu nie dłużej niż 24 godziny.

W przypadku stawu skokowego ocenę stabilności uzyskać można za pomocą badania radiologicznego w pełnym zwiotczeniu kończyny.

Nieprzestrzeganie powyższych zasad prowadzi do trwałej niestabilności stawu uniemożliwiającej trening sportowy. W kolanie, ze względu na złożone warunki anatomiczne, niestabilność ta może przybrać różnorodne formy.


Uszkodzenia łąkotek.

Jeżeli można mówić o sportowej swoistości urazów sportowych, to na pewno posiadają ją uszkodzenia łąkotek. Kolano zawarte między dwoma długimi dźwigniami - udem i golenią - jest szczególnie narażone na urazy wewnętrzne, wśród których przerwanie łąkotki jest najczęściej spotykane. U sportowców łąkotka może ulec uszkodzeniu w rezultacie jednorazowego ostrego urazu bądź też złamaniu powolnemu na skutek jej przeciążenia. Przerwanie łąkotek spotyka się u zawodników wszystkich dyscyplin sportowych. Najczęściej jednak u piłkarzy i narciarzy.

Uszkodzenie łąkotki powstaje przy silnej rotacji zgiętego i obciążonego kolana. Wewnętrzna łamie się przy rotacji zewnętrznej często połączone z przywiedzeniem, zewnętrzna - przy rotacji wewnętrznej i odwiedzeniu. Zerwana łąkotka może ulec przemieszczeniu przy najprostszym ruchu rotacyjnym, gdy kolano jest obciążone. Opisane mechanizmy się przyczyną izolowanych uszkodzeń łąkotki. Inne, bardziej złożone, są przyczyną zmian, w których przerwana łąkotka jest tylko jedenym z elementów uszkodzeń wewnątrzstawowych. Uszkodzenie łąkotek może występować w różnych postaciach.

Oderwana łąkotka nie goi się samoistnie, z wyjątkiem niektórych typów oderwania obwodowego, kiedy to szpara pęknięcia znajduje się w miejscu przyczepu torebki, a więc w miejscu znacznie lepiej unaczynionym.

Najbardziej typowym objawem uszkodzenia łąkotki jest zablokowanie stawu kolanowego – niemożność wyprostu lub zgięcia zarówno czynnego, jak i biernego. Przy próbach ruchu chory natrafia na elastyczny opór, któremu towarzyszy dyskretny lub ostry ból. Charakterystycznym objawem jest brutalność pojawienia się bloku i nagłość jego zakończenia. Często towarzyszy temu charakterystyczny dla chorego trzask. Odblokowanie bywa samoistne lub po wykonaniu kilku biernych ruchów golenią. Zablokowanemu stawu towarzyszy wysięk, występujący w kilka godzin lub dni od chwili bloku. Inne objawy są mniej charakterystyczne: uczucie przeskakiwania, uchylanie się kolana albo po prostu obraz „nawrotnych skręceń” połączonych z wysiękiem wewnątrzstawowym.


Wywiad ma bardzo istotne znaczenie w rozpoznaniu uszkodzenia łąkotki, ze względu jednak na to, że pociąga ono za sobą sankcje chirurgiczne powinno być potwierdzone dokładnym badaniem klinicznym ewentualnie artrografią kontrastową (8) czy artroskopią kolana. Każe uszkodzenie łąkotki powinno być jak najszybciej leczone operacyjnie.

Przykładowi piłkarze zmagający się z powyższym urazem: Ronaldo (Brazylia), Ruud van Nistelrooy (Holandia), Owen Hargreaves (Anglia).


Zwichnięcie stawów.

Ruch nieskoordynowany, a wykonany ze znaczną siłą, może doprowadzić do trwałego przemieszczenia powierzchni stawowych względem siebie. Najczęściej spotykane to: zwichnięcia stawu ramienno-łopatkowego, stawu obojczykowo-barkowego, łokciowego oraz kolanowego. Te ostatnie połączone z bardzo rozległymi uszkodzeniami aparatu torebkowo-więzadłowego zdarzają się na szczęście bardzo rzadko (piłka nożna, zapasy). Postępowanie ze zwichniętymi stawami u sportowców nie odbiega od ogólnie przyjętych zasad. Na kilka spraw należy jednak zwrócić uwagę. W zwichnięciach stawu łokciowego ze względu na swoiste warunki anatomiczne (dobrze rozwinięte mięśnie, obfite unaczynienia) często ma się do czynienia ze skostnieniami pozaszkieletowymi. Wymaga to bardzo starannego postępowania - możliwie jak najszybsze nastawienie, długotrwałe unieruchomienie (3-4 tygodnie), staranne i bardzo delikatne leczenie usprawniające (ruchy czynne, ruchy w wodzie, przeciwwskazane masaże, ruchy bierne). Takie postępowanie obowiązuje również we wszelkich przypadkach stłuczenia okolicy łokcia.

W przypadkach zwichnięć stawu ramienno-łopatkowego obowiązuje zasada trzytygodniowego unieruchomienia. Jest to zasada, niestety nie zawsze skuteczna w zapobieganiu nawykowemu zwichnięciu stawu, które nie tak rzadko występuje u sportowców, a wymaga wówczas zabiegów plastycznych umożliwiających powrót do czynnego życia sportowego. Należy z całym naciskiem podkreślić, że nie wolno dopuszczać do treningu zawodników, u których stwierdza się objawy nawykowego zwichnięcia stawu ramienno-łopatkowego.

Zwichnięcie stawu obojczykowo-barkowego stwarza trudności diagnostyczne, w tym tak stosunkowo często występującym zwichnięciu u sportowców (bramkarze, skoki o tyczce), polegające na ustaleniu czy jest to tylko rozerwanie więzadeł obojczykowo-barkowych, czy też uszkodzenie więzadeł kruczo-obojczykowych. Ten trudny diagnostycznie problem decyduje o sposobie leczenia.

Przykładowi piłkarze zmagający się z powyższym urazem: Piotr Paś (bramkarz GKS Jastrzębie Zdrój).


Uszkodzenie kości.

W wychowaniu fizycznym i sporcie spotkać się można ze wszystkimi typami złamań. Niektóre z nich jednak ze względu na częstość występowania są dla sportu bardzo charakterystyczne. Należą do nich złamania kości łódkowatej nadgarstka, złamania kości śródręcza, złamania poprzeczne kości piszczelowej (z urazu bezpośredniego) oraz niektóre typy złamań skrętnych dalszej nasady kości piszczelowej i kostek goleni.

Często również w wychowaniu fizycznym spotykamy złamania z pociągania.

Przykładowi piłkarze zmagający się z powyższym urazem: Marcin Wasilewski (Polska), Henrik Larsson (Szwecja), Alan Smith (Anglia), Eduardo Silva (Chorwacja), Aaron Ramsey (Walia).




Problematyczne zagadnienia:

(1) - nauka badająca przyczyny zjawisk, procesów i faktów. W medycynie jest to zespół przyczyn składających się na powstanie choroby;

(2) - mechanizm powstawania choroby. Wyjaśnia działanie czynnika chorobotwórczego na organizm i reagowanie organizmu na działanie czynnika chorobotwórczego o warunku, który dany czynnik etiologiczny wywoła daną chorobę;

(3) - krwionośne naczynia włosowate, limfatyczne;

(4) - zmiękczenie i uszkodzenie naskórka, najczęściej wskutek oparzeń, odparzeń lub zakażenia;

(5) -

(6) - dostarcza chrząstką ważnych składników odżywczych i zapobiega tarciu rozmaitych warstw chrząstki;

(7) - hormony produkowane w warstwach pasmowatej i siatkowatej kory nadnerczy pod wpływem ACTH, które regulują przemiany białek, węglowodanów i tłuszczów;

(8) - metoda obrazowania stawów w zdjęciu RTG za pomocą środka kontrastowego. Pozwala ona ocenić elementy stawu nie będące kośćmi: torebkę stawową, chrząstkę stawową i strukturę wewnątrz stawu;




Bibliografia:


Medycyna sportowa w praktyce; pod redakcją Zdzisława Zajączkowskiego; Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa 1984.


Medycyna sportowa – podręcznik akademicki; Wydawnictwo Lekarskie PZWL; Warszawa 2009.


Traumatologia sportowa; pod redakcją Janusza Garlickiego i Wojciecha M. Kusia, Warszawa 1987.


Masaż sportowy z elementami odnowy biologicznej; Leszek Magiera, Piotr Walaszek, Wydawnictwo Biosport 2008.


Wstawaj i walcz; Focus; Krzysztof Mizera; nr 2/2009, str. 86-89. oraz nr 2/2009, str. 108.

Od „Okrągłego Stołu” do powstania rządu Mazowieckiego.

Historia Polski XX wieku - praca zaliczeniowa.


Okrągły Stół” - formuła dyskusji i rokowań między przedstawicielami różnych ugrupowań, partii politycznych, krajów, zakładająca równe prawa uczestników i dobrą wolę stron w poszukiwaniu kompromisowych rozstrzygnięć. W Polsce zastosowana w 1989 roku w rozmowach przedstawicieli władz państwowych, opozycji politycznej, organizacji związkowych; negocjację „Okrągłego Stołu” doprowadziły do kompromisu politycznej zawartego między przedstawicielami większości środowisk „Solidarności” a reprezentacją sprawującej władzę PZPR oraz podporządkowanych jej stronnictw i organizacji społecznych (ZSL, SD, OPZZ, Stowarzyszenie „Pax”, PZKS, Unii Chrześcijańsko-Społecznej). Zaproponowany w 1989 roku., z upoważnienia władz państwowych i PZPR, przez ministra spraw wewnętrznych Cz. Kiszczaka i zaakceptowany przez przewodniczącego NSZZ „Solidarność” L. Wałęsę oraz środowiska opozycji politycznej skupione w Komitecie Obywatelskim przy przewodniczącym NSZZ „Solidarność”. W pracach Okrągłego Stołu, trwających od 6 II do 5 IV 1989 roku, uczestniczyło kilkaset osób; współprzewodniczącymi głównych zespołów negocjacyjnych byli: T. Mazowiecki i A. Kwaśniewski (zespół ds. pluralizmu związkowego), B. Geremek i J. Reykowski (zespół ds. reform politycznych), W. Trzeciakowski i W. Baka (zespół ds. gospodarki i polityki społecznej); w roli obserwatorów uczestniczyli przedstawiciele Kościoła katolickiego i Kościoła ewangelicko-augsburskiego. W zawartym porozumieniu przyjęto ewolucyjny tryb zmian ustroju politycznego i systemu gospodarczego Polski oraz podstawowe zasady i warunki realizacji nowych rozwiązań: pluralizm polityczny i związkowy, wolność słowa, demokratyczny sposób wyłaniania władz państwowych , niezawisłość sądów i nieusuwalność sędziów, silny samorząd terytorialny i pracowniczy, trójpodział władz, likwidację nomenklatury, równość wszystkich form własności i rozwój wolnego rynku, walkę z inflacją, zachowanie polityki pełnego zatrudnienia i ochronę społeczeństwa przed skutkami kryzysu gospodarczego (indeksacja płac i waloryzacja rent i emerytur); ustalono: powołanie nowych organów władz państwowych (senat, prezydent), przeprowadzenie częściowo wolnych wyborów parlamentarnych i legalizacji NSZZ „Solidarność”. Po wygraniu wyborów parlamentarnych (4 VI 1989 rok) przez Komitet Obywatelski przy przewodniczącym NSZZ „Solidarność” i utworzeniu koalicji z ZSL i SD dotychczasowa opozycja w pokojowy sposób przejęła władzę państwową (rząd premiera T. Mazowieckiego). (1)


Zanim jednak do tego doszło...


Strajki 1988.


Wiosną 1988 r., od demonstracji studenckich w dwudziestą rocznicę wydarzeń 1968 r., zaczęła się fala publicznych wystąpień. Od 24 kwietnia - gdy zastrajkował komunikacja miejsca w Bydgoszczy - kolejne strajki objęły m.in. Hutę im. Lenina, zakłady w Stawowej Woli, a od 2 maja stanęła Stocznia Gdańska, w której znalazł się Wałęsa. Mimo prób mediacji ze strony Kościoła władze postanowiły zareagować siłą. Dnia 5 maja jednostki specjalne MO rozbiły strajk w Nowej Hucie, 10 maja zaś strajkujący stoczniowcy opuścili swój zakład. Zwycięstwo PZPR okazało się jednak nietrwałe. Nowa fala strajkował ruszyła 15 sierpnia - tym razem na Śląsku, od kopalni „Manifest Lipcowy” (w moim rodzimym mieście Jastrzębiu Zdroju!) - i szybko rozlewała się na cały kraj. Żądano przede wszystkim legalizacja „Solidarności”. Dnia 20 sierpnia rozpoczęły się poufne rozmowy, którym patronował episkopat. Tego samego dnia Komitet Obrony Kraju (KOK) podjął decyzję o wszczęciu przygotowań do wprowadzenia stanu wyjątkowego.

Podobnie jak osiem lat wcześniej władza zostawiała sobie jednak pole manewru. Dnia 27 sierpnia, w czasie gdy obradował KC PZPR, gen. Kiszczak w telewizyjnym wystąpieniu zadeklarował gotowość „odbycia w możliwie szybkim czasie spotkania z przedstawicielami różnorodnych środowisk społecznych i pracowniczych”. Spotkanie takie - według generała - „mogłoby przyjąć formę „okrągłego stołu”. Warunkiem wstępnym było zakończenie strajku, co Wałęsie udało się - z poważnymi trudnościami - w ciągu paru dni. Przewodniczący „Solidarności” potwierdził tym nie tylko gotowość do rozmów, ale także swoje umiejętności perswazyjne i autorytet. Tak zaczął się ostatni rok panowania PZPR. (2)


Droga do „Okrągłego Stołu”.


Ponad pięć miesięcy trwały przygotowania władz do podjęcia rozmów. Następowały po sobie rzeczywiste i pozorne ustępstwa, groźby i szykany, próby „rozmiękczenia” i dzielenia przeciwnika - wreszcie pokonywanie oporów własnego, niechętnego ustępstwom aparatu i wrogiego „Solidarności” aktywu partyjnego.

Krótko po pierwszych kontaktach kierownictwo PZPR zdecydowało się na podjęcie próby wyjścia z kryzysu własnymi siłami. W końcu września nastąpiła zmiana na stanowisku premiera, które objął Mieczysław Rakowski, jeden z najbliższych i najwierniejszych współpracowników gen. Jaruzelskiego. Nowy rząd zapowiedział stanowcze przyspieszenie reform ekonomicznych i śmiałe kroki w kierunku gospodarki rynkowej. Premier uznał, że Polacy wolą „stół dobrze zastawiony niż okrągły”. Powrócono jednak do koncepcji rozmów po tym, gdy 30 listopada w (transmitowanej) debacie telewizyjnej zmierzyli się Lech Wałęsa i lider OPZZ członek Biura Politycznego, Alfred Miodowicz. Telewizyjny „pojedynek” przyniósł wyraźny sukces przewodniczącemu „Solidarności”, który zaprezentował się jako polityk dojrzały i rozsądny.

Wydaje się, że ekipa gen. Jaruzelskiego postawiła wszystko na jedną kartę: doprowadzenie do porozumień i obarczenia „Solidarności” współodpowiedzialnością za rządy. Miał to legitymizować władzę zarówno w oczach nieprzychylnej jej części społeczeństwa, jak i - co niemniej ważne - Zachodu. Wałęsa miał stać się „Mikołajczykiem” Anno Domini 1989. (3)


Ustalenia „Okrągłego Stołu”.


Czasy były jednak inne. Imperium weszło w okres regresu, a komunizm jako siła napędowa utracił swe czarodziejskie moce, gdy w celu ich wspomożenia nie mogły ruszyć radzieckie czołgi. Dlatego też porozumienie, podpisane po prawie dwumiesięcznych - a rozpoczętych 8 lutego 1989 r. - rozmowach „Okrągłego Stołu”, zawierało znaczące ustępstwa ze strony PZPR. Przyjęty został niemal w całości pakiet rewindykacji płacowych i cenowych (który groził zresztą ostatecznym rozsadzeniem gospodarki). Co ważniejsze - i najważniejsze - zawarto także kontrakt polityczny, który zmieniał w sposób istotny strukturę ustrojową. Wprowadzony został urząd prezydenta PRL, reaktywowano senat i uzgodniono, że wybory do izby wyższej odbędą się na zasadach pełnej swobody zgłaszania kandydatów. Obie te instytucję miały możliwość kontrolowania - przez prawo weta - izby niższej. Wybory do sejmu miały się odbyć wedle zasady „kurialnej”: 35% miejsc poddano wolnej grze wyborczej, 65% (podzielonych na mniejsze transze) przydzielono PZPR i jej dotychczasowym sojusznikom.

Pakiet socjalny i - przede wszystkim - kontrakt polityczny spotkały się z protestami zarówno części opozycji (m.in. KPN i „Solidarności Walczącej”), jak i obozu rządowego (Głównie OPZZ). Niemniej jednak większość społeczeństwa przyjęła go jeśli nie z entuzjazmem, to przychylnie. Jedni bardziej liczyli na przełom polityczny, inni uważali, że kontrola władz przez niezależną - i zorganizowaną - siłę pozwoli na wydźwignięcie gospodarki z kryzysu, a w istocie zagwarantuje szybki wzrost stopy życiowej. Tak też sądziła zapewne większość polityków skupiona wokół Wałęsy i z takim w rzeczywistości zamiarem przystępowała do - psychologicznie trudnych (dla obu stron), a moralnie dla wielu wątpliwych - negocjacji. (4)


Ponowna rejestracja NSZZ „Solidarność”.


Dnia 17 kwietnia 1989 r. sąd zarejestrował „Solidarność”, trzy dni później podjął identyczną decyzję co do „Solidarności” rolników. W pierwszomajowym pochodzie warszawskiej organizacji związku wzięło udział 100 tys. osób. Zaczęła się krótka, gorączkowa kampania przedwyborcza, w trakcie której PZPR nie potrafiła już odwołać się do neutralnej, „milczącej większości”. Jeszcze większe trudności z odnalezieniem swoich zwolenników miały partie i grupy, które w czasie rozmów „Okrągłego Stołu” były reprezentowane po stronie - jak to oficjalnie nazywano - „koalicyjno-rządowej”. „Solidarnościowa” opozycja, zorganizowana w nieistniejącym formalnie od grudnia 1988 r. (a faktycznie jeszcze od wiosny 1987 r.) Komitecie Obywatelskim, oparła się na licznych entuzjastach, wśród których znacząca część stanowili ludzie młodzi. Jej kampania była dynamiczna, pełna nie zużytych jeszcze haseł i nowych pomysłów. Władze lojalnie udostępniły Komitetowi programy w radiu i telewizji, a od 8 maja ukazywała się „Gazeta Wyborcza” - pierwszy po 1948r. niezależny dziennik między Łabą a Władywostokiem. (5)


Wybory 4 czerwca.


W wyborach, które odbyły się 4 czerwca, Komitet Obywatelski zebrał niemal wszystko, co mógł: 99 na 100 miejsc w senacie, i 161 miejsc w sejmie poddanych pod wolne wybory. Lista krajowa, obejmująca ważniejszych przedstawicieli obozu „koalicyjno-rządowego”, niemal w całości upadła, gdyż tylko dwie osoby uzyskały minimum 50% oddanych głosów. W drugiej turze (18 VI) całkowita klęska PZPR została przypieczętowana - „ludzie Wałęsy” zdobyli ostatnie dziewięć wolnych miejsc w sejmie. W ogólnym „podnieceniu” mało kto zwrócił uwagę, że spora część społeczeństwa zdystansowała się od podejmowania decyzji w sprawie kardynalnej już nie tylko dla Polski, ale dla całego obozu komunistycznego i chyba dla całego świata: w pierwszej turze frekwencja nie przekroczyła 62%. „Milcząca większość”, na którą liczyła PZPR, po prostu nie poszła do urn. Ekipa gen. Jaruzelskiego uznała wyniki wyborów , a głosy proponujące „inne rozwiązanie” okazały się nieliczne. Rozpoczął się - w istocie nieprzewidywany i nieprzewidywalny - proces przekształcenia całego ustroju państwowego. Pierwszym widocznym i mocnym sygnałem, że opozycja nie zamierza zadowalać się rolą „kontrolera”, był artykuł Adama Michnika - do niedawna „wroga PZPR numer jeden” - Wasz prezydent, nasz premier, który ukazał się 3 lipca w redagowanej przez niego „Gazecie Wyborczej. Tegoż dnia Gorbaczow - ustami jednego ze swoich najbliższych doradców - zadeklarował publicznie i na forum międzynarodowym, że kształt i skład rządu PRL jest wewnętrzną sprawą Polski.

Polska Zjednoczona Partia Robotnicza przygotowująca się już od pewnego czasu - także pod względem finansowym - do działania na warunkach utraty monopolu władzy, nie zamierzała jednak całkowicie skapitulować. Także w „solidarnościowej” opozycji istniały silne opory przed wciągnięciem ostatecznych konsekwencji z wyników wyborów i stanowisk Kremla. Powodowało to m.in. pogłębiająca się katastrofa gospodarcza, z której wyjście wydawało się coraz bardziej problematyczne. Toteż minimalną większością - jednego głosu - osiągnięta dzięki absencji kliku posłów opozycyjnych , gen. Jaruzelski został jednak (19 VII) wybrany na prezydenta PRL. Wobec kalkulacji czynionych przez liderów głównych stronnictw-sojuszników PZPR - Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Demokratycznego - i umiejętnej gry prowadzonej przez Wałęsę i jego sztab, szala zaczęła przesuwać się w stronę „Solidarności”. Pezetpeerowski kandydat na premiera - współautor całego procesu „Okrągłego Stołu” - gen. Kiszczak nie zdołał nakłonić nikogo z opozycji do wejścia do jego rządu. Dnia 7 sierpnia Wałęsa oświadczył, iż powstaje nowa koalicja - „Solidarność”, ZSL i SD - a dwanaście dni później prezydent zaproponował stworzenie rządu Tadeuszowi Mazowieckiemu. (6)


Powstanie rządu Mazowieckiego.


Po trwających prawie miesiąc pertraktacjach - i w atmosferze całkowitego chaosu gospodarczego, który powstał po uwolnieniu od 1 sierpnia, jeszcze przez rząd Rakowskiego, cen na artykuły żywnościowe - 12 września sejm zatwierdził skład Rady Ministrów. Był to rząd „wielkiej koalicji”, z udziałem PZPR, która zagwarantowała sobie m.in. teki decydujące o bezpieczeństwie wewnętrznym państwa: ministra spraw wewnętrznych i obrony narodowej. W istniejącej sytuacji wariant ten można było uznać za najbardziej dogodny dla komunistów - w ich rękach pozostawały kluczowe pozycje polityczne (łącznie z wyposażonym w liczne prerogatywy prezydentem), a odpowiedzialność za bliską anarchii gospodarkę spadała na dawną opozycję.

Wydarzenia, które nastąpiły w Polsce, począwszy od obrad „Okrągłego Stołu”, przyspieszyły jednak tak bardzo proces erozji systemu komunistycznego w całej Europie Środkowo-Wschodniej, że pozycja PZPR stawała się niemalże do utrzymania. Sama partia, rządząca niepodzielnie od od 1948 r. - a faktycznie od 1944 - szła ku nieuchronnym i głębokim przekształceniom wewnętrznym. Porządek pojałtański, trwający - jak okazało to doświadczenie 1989 r. - dzięki sile militarnej ZSRR, sypał się w gruzy, gdy w stolicy imperium zabrakło woli i możliwości nie tylko utrzymania go, ale nawet przebudowy.

Utracenie przez polskich komunistów w 1980 r. pełnej kontroli nad społeczeństwem i milczącego przyzwolenia na sprawowaną przez nich władzę, stało się - jak można sadzić - początkiem reakcji łańcuchowej, która stopniowo rozsadziła cały system. Gorączkowe i bezładne próby zreformowania go - zarówno te podejmowane w Warszawie, jak i w Moskwie - zawiodły. Najwcześniej wyciągnęła z tego wnioski ekipa gen. Jaruzelskiego, która miała za sobą doświadczenie wygranej kampanii stanu wojennego, ale także poczucie klęski w całej wojnie, prowadzonej z większością społeczeństwa - za pomocą najrozmaitszych środków i z różnym natężeniem - przez 45 lat. Zdarza się tak, iż utrata władzy nad jakąś częścią peryferium zaczyna proces, który dosięga stolicy. Taka chyba było i w tym przypadku. (7)



Komunizm przyszedł do Polski w huku dział i łoskocie czołgów po straszliwym kataklizmie wojny i okupacji. Odszedł bez wystrzału, po cichu zamykając burzliwy, trudny, nawet tragiczny okres w dziejach naszego narodu. Zbyt mało jest jeszcze dystansu, aby odważyć się na podsumowanie całego półwiecza, które w istocie rozpoczęło się, gdy dwa totalitarne mocarstwa postanowiły dokonać rozbioru Polski. Dlatego ograniczyłem się tu tylko do próby opisu i interpretacji wydarzeń czy postaw społecznych, bez ambicji ulokowania okresu 1989 roku w wielowiekowym procesie historycznym państwa i narodu polskiego.




-----------------------------------------------------------------------------------------

(1) Paczkowski A., Pół wieku dziejów Polski, 1939-1989, Warszawa 1995.

(2) - (7) opracowane na podstawie następujących materiałów:

Paczkowski A., Strajki, bunty, manifestacja jako „polska droga” przez socjalizm, Poznań 2003.

Stan wojenny w Polsce 1981-1983; red. A Dudek, Warszawa 2003.

Holzer J., Leski K., „Solidarnośc” w podziemiu, Łódź 1990.

Holzer J., „Solidarnośc 1980-1981. Geneza i historia, Warszawa 1999.

środa, 28 kwietnia 2010

Marion Jones - z Olimpu do Hadesu. Krzywoprzysięstwo po polsku...

Odpowiedzialność karna za przestępstwo składania fałszywych zeznań.


34-letnia Marion Jones została skazana za wielokrotne składanie fałszywych zeznań - najpierw w listopadzie 2003 roku w związku ze sprawą laboratorium Balco, które dostarczało sportowcom środków dopingowych, a potem w sierpniu i w listopadzie 2006 roku, w śledztwie dotyczącym oszustw bankowych, w które zamieszany był ojciec jej pierwszego dziecka, były czołowy sprinter świata Tim Montgomery. [1]


W 2000 roku Jones zdobyła na igrzyskach w Sydney trzy złote i dwa brązowe medale w sprintach i skoku w dal, ale po udowodnieniu zażywania sterydów anabolicznych Amerykance odebrano trofea, a sąd skazał ją na pół roku więzienia za składanie fałszywych zeznań przed sądem.
Jones zza krat wyszła we wrześniu 2008 roku, kilka miesięcy później urodziła trzecie dziecko, a następnie podpisała roczny kontrakt z Shock, zespołem zawodowej żeńskiej ligi WNBA, której rozgrywki odbywają się w lecie. Za rok gry dostanie 35 tys. dolarów. [2]


Poruszony problem dotyczy odpowiedzialności karnej za przestępstwo składania fałszywych zeznań. Na wstępie moim celem było przedstawienie tzw. krzywoprzysięstwa (składania fałszywych zeznań) na przykładzie popularnej sportsmenki, amerykańskiej lekkoatletki Marion Jones. Kontynuując swoją pracę będę chciał przełożyć omawiany temat na przykład z naszego kraju, gdyż nie posiadam pełni wiedzy na temat prawa obowiązującego na terenach Stanów Zjednoczonych. A z informacji przeze mnie zebranych wynika, iż w każdym stanie USA struktury prawne różnią się znacznie od siebie.Za przykład niech posłuży szeroko komentowana w mediach sprawa Korneli Marek. Polska biegaczka narciarska, która w olimpijskim biegu w Vancouver na 30 km. zajęła 11. miejsce, a w sztafecie szóste, jest na razie jedynym sportowcem złapanym na dopingu podczas niedawno zakończonych Igrzysk. W jej organizmie wykryto EPO (erytropoetynę), silny środek dopingowy stosowany w sportach wytrzymałościowych. Drugie badanie, tzw. próbka B potwierdziła wcześniejsze przypuszczenia, zatem zawodniczce grozi teraz bezwzględna dyskwalifikacja, nawet na kilka lat.


- Wstyd, hańba i kompromitacja. Co jej odbiło? Przecież zaczynała być wielką biegaczką! [3] - impulsywnie zareagował dowiadując się o całej sprawie śp. Piotr Nurowski, szef Polskiego Komitetu Olimpijskiego, który 10 kwietnia 2010 r. zginął w katastrofie lotniczej po Smoleńskiem.


Czy jednak tylko zawodniczka jest winna? - Sama EPO na pewno nie kupiła. To ampułki stosowane w lecznictwie zamkniętym, u pacjentów ciężko chorych na niewydolność nerek. Skądś ten lek wziął się u Marek. EPO podaje się w zastrzyku i trzeba coś o nim wiedzieć. Sportowiec musi być pod kontrolą lekarzy. Dlatego bardziej prawdopodobne, że ktoś Marek pomógł. [4] - mówił „Gazecie” Jarosław Krzywański, lekarz kadry olimpijskiej z Vancouver.


Sama zawodniczka zaprzecza jakoby świadomie i z własnej woli przyjmowała doping - Zbyt wielu osobom bezgranicznie ufałam. To był błąd. Świadomie nigdy nie sięgnęłabym po doping. Zbyt wiele poświęciłam, aby dojść do takiego poziomu. W ten sposób nie mogłabym zakończyć czegoś, co było i nadal jest moim całym życiem. [5] - stwierdziła Kornelia Marek.


Odpowiedzialności za zaistniałą sytuację nie chciał wziąć na siebie również ukraiński fizjoterapeuta kadry biegaczy Witalij Trypolski: - Nie podawałem Kornelii żadnych niedozwolonych substancji. W mojej karierze nie spotkałem się z sytuacją, by zawodnik sam podawał sobie EPO. Nie czuję się winny, ale jest mi przykro. Związek nie przedłużył ze mną umowy, ale na miejscu prezesa Apoloniusza Tajnera pewnie wielu zrobiłoby podobnie. Co dalej? Muszę szukać pracy, choć wiem, że może być z tym problem [6] - stwierdził Ukrainiec.


I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Zawodniczka, jak i jej otoczenie utrzymują, że są niewinni. Komisji, powołanej przez Polski Związek Narciarski, trudno będzie dojść prawdy, bo za jej ukrywanie przesłuchiwanym nic nie grozi. Co innego, gdyby sprawą zajęła się prokuratura, przed którą składanie fałszywych zeznań jest karane jak przestępstwo.


A czymże innym w świetle prawa jest składanie fałszywych zeznań jak właśnie przestępstwem?


Art. 233.
§ 1. Kto, składając zeznanie mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. [7]


Następne, nie mnie ważne, punkty tego artykułu brzmią następująco:


§ 2. Warunkiem odpowiedzialności jest, aby przyjmujący zeznanie, działając w zakresie swoich uprawnień, uprzedził zeznającego o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznanie lub odebrał od niego przyrzeczenie.
§ 3. Nie podlega karze, kto, nie wiedząc o prawie odmowy zeznania lub odpowiedzi na pytania, składa fałszywe zeznanie z obawy przed odpowiedzialnością karną grożącą jemu samemu lub jego najbliższym.
§ 4. Kto, jako biegły, rzeczoznawca lub tłumacz, przedstawia fałszywą opinię lub tłumaczenie mające służyć za dowód w postępowaniu określonym w § 1,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 5. Sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia, jeżeli: 1) fałszywe zeznanie, opinia lub tłumaczenie dotyczy okoliczności nie mogących mieć wpływu na rozstrzygnięcie sprawy, 2) sprawca dobrowolnie sprostuje fałszywe zeznanie, opinie lub tłumaczenie, zanim nastąpi, chociażby prawomocne, rozstrzygniecie sprawy. § 6. Przepisy § 1-3 oraz 5 stosuje się odpowiednio do osoby, która składa fałszywe oświadczenie, jeżeli przepis ustawy przewiduje możliwość odebrania oświadczenia pod rygorem odpowiedzialności karnej. [7]


W nauce wyróżnia się wiele rodzajów kłamstw oraz wiele powodów, dla których ludzie kłamią. Z moralnego punktu widzenia będzie to niewątpliwie zachowanie naganne, jednak jednym z najgroźniejszych kłamstw będzie kłamstwo obywatela w stosunku do władzy publicznej, czyli kłamstwo sądowe! Ten rodzaj kłamstwa rodzi wiele negatywnych, często niebezpiecznych skutków, min. może prowadzić do skazania człowieka niewinnego, z drugiej strony trafność podejmowanych przez sąd oraz inne organy władzy publicznej decyzji zależy od możliwości ustalenia prawdy.


Przestępstwo składania fałszywych zeznań zawarte było we wszystkich polskich Kodeksach Karnych, począwszy od 1932 r. [8], przez rok 1969 [9], kończąc na aktualnie obowiązującym Kodeksie Karnym z 1997 r. [10] Zmiany wprowadzone do kodeksu karnego z 1997 r., porównując z poprzednio obowiązującym Kodeksem, są niewielkie (§ 4 i § 6), jak również granice kryminalizacji omawianego czynu w zasadzie się nie zmieniły, gdyż omawianego przepisu w obecnie obowiązującym zakresie był wcześniej wytaczany w drodze wykładni. [11]


Istotą przestępstwa określonego w art. 233 jest zeznawanie nieprawdy lub zatajanie prawdy, zatem omawiane przestępstwo może mieć formę działania, które polega na świadomym zatajeniu okoliczności stwierdzających prawdę. W świetle orzecznictwa Sądu Najwyższego, obywatel Polski fałszywie zeznający przed sądem lub organem obcego państwa dopuszcza się przestępstwa określonego w art. 233 § 1 KK, tylko wtedy, gdy zeznania te będą miały wartość dowodową w postępowaniu prowadzonym przed sądem polskim lub w innym postępowaniu, które jest prowadzone na podstawie polskiej ustawy. [12]. Fałszywe zeznanie złożone przed sądem lub organem obcego państwa, które nie będzie miało służyć za dowód w postępowaniu prowadzonym przez sąd polski lub inny polski organ, nie będzie godziło w prawidłowe funkcjonowanie polskich organów wymiaru sprawiedliwości. [13] Do znamion strony przedmiotowej przestępstwa określonego w art. 233 § 1 KK należy zeznanie nieprawdy, jak również zatajenie prawdy. W ślad za tym należy zauważyć, że zazwyczaj każdy występek można popełnić zarówno przez działanie, jak też przez zaniechanie.


Przykładów podejrzanych czy też skazanych za składanie fałszywych zeznań osób można mnożyć. W mediach można zauważyć nagonkę zwłaszcza na ludzi sławnych, popularnie zwanych celebrytami. Z pewnością są oni łakomym kąskiem dla dziennikarzy, powinni więc wystrzegać się jakichkolwiek uchybień względem prawa. A przedstawicielom mediów tak naprawdę zależy na ujawnieniu całej prawdy, a także przypomnieniu opinii publicznej, a także przypilnowaniu tego, że każdy obywatel musi być sądzony uczciwie. A przecież nie raz słyszy się historie, gdy znana osoba unika odpowiedzialności prawnej tylko dlatego... że jest sławna. Nie chciałbym osadzać czy też wskazywać winnego w sprawie Korneli Marek, jednakże nasza biegaczka powinna mieć na uwadze, że składając fałszywe zeznania wcale nie ratuje swoje imienia przed narodowym osądem. Niech przykład Marion Jones ustrzeże Kornelie przed największym błędem w jej życiu.


Na koniec przytaczam wypowiedź ministra sportu. Z niecierpliwością będę oczekiwał przełożenia jego słów na czyn, a więc przygotowania stosownej ustawy. Dotyczy ona dopingu: - W Europie doping ścigany jest z urzędu we Włoszech oraz Serbii, gdzie grozi za to więzienie. W rządowym projekcie ustawy o sporcie proponujemy wprowadzenie dopingu do kodeksu karnego. Więzieniem karani byliby Ci, którzy podają doping małoletnim lub dorosłym bez ich wiedzy. Sportowców - tak jak teraz - obejmowałyby tylko sankcję sportowe. [14] - powiedział „Gazecie” minister sportu i turystyki Adam Giersz.



Bibliografia:


Źródło:

Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeks karny (Dz. U. Nr 88, poz. 553 z 1997 r. ze zm.)

Literatura:

Przegląd Sportowy”, „Sport”, „Gazeta Wyborcza” - publikacje z 2010 r.

Z. Młynarczyk, Fałszywe zeznania w polskim prawie karnym, Warszawa 1971 r.

Internet:

http://forum.prawnikow.pl/skladanie-falszywych-zeznan-t2236.html

http://www.edukacjaprawnicza.pl/index.php?mod=m_aktualnosci&cid=43&id=470


.................................................................


[1] http://www.sport.pl/lekkoatletyka/1,64989,4556866.html

[2] http://en.wikipedia.org/wiki/Marion_Jones

[3] cytat z „Gazety Wyborczej”

[4] http://wyborcza.pl/1,75478,7653213,Kornelia_Marek__Kto_jej_podal_doping_.html

[5] cytat ze „Sportu”

[6]http://www.sport.pl/zimowe/1,64996,7713506,Doping_Kornelii_Marek__Trypolski__nie_podawalem_zadnych.html

[7] Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeks karny (Dz. U. Nr 88, poz. 553 z 1997 r. ze zm.)

[8] Ustawa z 11.7.1932 r. (Dz.U. Nr 60, poz. 571 ze zm.)

[9] Ustawa z 19.4.1969 r. (Dz.U. Nr 13, poz. 94 ze zm.)

[10] Ustawa z 6.6.1997 r. (Dz.U. Nr 88, poz. 553 ze zm.; dalej jako KK)

[11] O. Górniok, [w:] A. Wąsek, Kodeks Karny. Komentarz, Gdańsk 1999, s. 291.

[12] Uchwała SN z 26.4.1995 r., I KZP 7/95 OSNKW Nr 7–8/1995, poz. 42.

[13] B. Kunicka-Michalska, [w:] A. Wąsek, Kodeks Karny, część szczególna. Komentarz, Warszawa 2006, s. 147.

[14] http://wyborcza.pl/1,75478,7653213,Kornelia_Marek__Kto_jej_podal_doping_.html

wtorek, 23 marca 2010

Jak zapisać historię polskiej piłki w kartach?

Recenzja książki Jacka Kmiecika „Piłkarski Pasjans ...czyli, co kryją karty w polskim futbolu” (grudzień 2005 rok.; 254 stron)

Okazuje się to niezwykle proste. Każda talia liczy sobie 54 karty, w opinii autora książki „Piłkarski Pasjans ...czyli, co kryją karty w polskim futbolu” wystarczy podmienić karty na biografię najbardziej wpływowych ludzi polskiej piłki, ujawniając sekrety, zależności i powiązania między nimi, co doprowadzi do ułożenia niezwykle barwnej układanki - tak zwanego piłkarskiego pasjansa.



Kim jest kontrowersyjny autor książki? Były dziennikarz „Przeglądu Sportowego”, nieustanny krytyk i skandalista, niewielu ostało się takich dziennikarzy jak on, którzy nie boją się ujawniać całej prawdy zgromadzonej podczas zbierania materiału. Obecnie jest redaktorem naczelnym „Futbol News”, czasopisma o tematyce piłkarskiej, wydawanego od 3 sierpnia 2009 roku, ukazującego się dwa razy w tygodniu - w poniedziałki i czwartki.

Moją zupełnie obiektywną recenzję przedstawionej na wstępie książki zamierzam opisać w oparciu o dwa, spośród pięćdziesięciu czterech zamieszczonych w książce, rozdziałów.
Pierwszy z nich jest poświęconemu byłemu reprezentantowi Polski, Piotrowi Świerczewskiemu. Redaktor Kmiecik w swojej tali przydzielił „Świrowi” czwórkę trefl, czyli kartkę bardzo niską. Ale samo znalezienie się wśród najważniejszych / najciekawszych osób w naszym futbolu to nobilitacja. W ciekawie opisanym rozdziale o obecnym pomocniku ŁKS Łódź (książka została wydana w 2005 roku, a więc nie ma w niej mowy o ostatnich wydarzeniach) możemy przeczytać między innymi z kim i dlaczego w swoim życiu bił się Świerczewski, a także jak pan Piotr chciał wymusić zaprzestanie pisania przez polską prasę o reprezentacji przygotowującej się do azjatyckich Mistrzostw Świata.

„Awans do Mundialu w Korei i Japonii 2002 niestety tak przewrócił w głowie Piotrkowi i kilku jego kumplom z kadry, że z w miarę normalnych, skromnych i pracowitych zawodników stali się nagle "sumieniem narodu", pragnącym ustawiać cały - nie tylko piłkarski - świat. "Świr" zwariował do tego stopnia, że zaczął dyktować dziennikarzom co mogą pisać a czego nie o nim i innych reprezentantach. Czuł się dotknięty, a nawet śmiertelnie obrażony każdą krytyką, nawet najbardziej lapidarnym wytknięciem błędu. Dlatego też, inspirowany przez trenera Engela, wraz z kolegami z rady drużyny (Tomaszem Wałdochem, Jerzym Dudkiem, Markiem Koźmińskim, Tomaszem Hajto i Tomaszem Kłosem) po przegranym meczu z Białorusią 1:4 w Mińsku ogłosił bojkot niewygodnej dla kadry prasy, konkretnie "Przeglądu Sportowego". Świerczewski i spółka zabronił mi pisania niemal przez rok o narodowej jedenastce. Chciał nawet wymusić na ówczesnym redaktorze naczelnym "PS", Piotrze Górskim zwolnienie mnie z pracy. "Bojkotu nie będzie, gdy tylko wyrzucicie z roboty Kmiecika!" - złożyli niemoralną propozycję wybrańcy Engela kierownictwu gazety. Bezskutecznie. Poprzedni naczelny "Przeglądu Sportowego" wychodził bowiem z założenia, że piłkarze są od grania, a dziennikarze od pisania. I nawet wybitni reprezentanci kraju nie będą dyktować mu jak ma redagować gazetę. Następny szef "PS", Roman Kołtoń miał na ten temat całkiem odmienne zdanie.”


Ciekawe wprowadzenie zachęca do przeczytania rozdziału od deski do deski, a w dalszym etapie na szczegółowe zanurzenie się w całej lekturze. Krótki fragment zdradza nam iż książka ma charakter śledczy, goni za sensacją oraz demaskujący wszystkie opisane postacie. Każda z nich ma sporo złego na swoim sumieniu, w mniejszym lub większym stopniu podpadając samemu autorowi, a ten wyciągając już właściwie wnioski nie szczędził miejsca na odpowiednią notkę.

W innym rozdziale na tapetę wzięty został Henryk Apostel, „zramolały rycerz polskiej piłki”, jak opisuje autor. Można w nim przeczytać min. w jakich filmach grała żona Apostela i do kogo pan Henryk zwracał się ...”panie chuju”.

„Zramolały rycerz polskiej piłki. Straszący pochmurnym wejrzeniem, srogą miną, mówiący tylko z fukiem. Reprezentacyjny nadzorca. Najbliższy zausznik prezesa PZPN, Michała Listkiewicza. Mieszka pod Warszawą. Niegdyś w Piasecznie, a od kilku lat nieopodal Konstancina-Jeziorna. Majątek posiada. I to dość znaczny. Drugi raz żonaty. Obecna jego wybranka serca to Elżbieta Panas. Aktorka znana z bardzo śmiałych scen w takich filmach jak "Wielki Szu", "Och, Karol", a zwłaszcza "Lubię nietoperze". Zapalona golfistka - mistrzyni Polski w tej niezbyt jeszcze popularnej dyscyplinie sportu w naszym kraju.
Często spotkać ją można na polach w Rajszewie, nieopodal podwarszawskiej Jabłonnej, gdzie pilnie ćwiczy do
mistrzowskich zawodów machanie laską i celowanie do dziurki. Znajomi powiadają, że wszystko co Heniek zarobi, przeznacza na zgrupowania żony na polach golfowych w Hiszpanii.
Kiedyś znany piłkarz, zwany w Legii "Milani", z powodu bujnej czupryny jaką wówczas nosił i pozowania na włoską modłę donżuana. Później wzięty trener. A ostatnio zramolały działacz.”


Kmiecik nie unika osobistej krytyki, ośmieszając jednocześnie przy tym swoich książkowych bohaterów. Nie obawiając się pozwów sądowych o naruszenie dobra osobistego czy po prostu pomówień, ujawnia najciemniejsze sekrety, historię iście z amerykańskich filmów.

Pozycją, którą chciałbym wszystkim polecić jest na prawdę bardzo kontrowersyjna, a zaprezentowane tutaj fragmenty są tylko małym wycinkiem ...w całej tali burzliwych biografii.
Pozostaje pytanie, co tak naprawdę skłoniło autora do ujawnienia wszystkich faktów, o których nie mieliśmy wcześniej żadnego pojęcia? Czy to tylko chęć chwilowego zabłyśnięcia, wykorzystania swoich „pięciu minut' na scenie wydawniczej? Oczywiście w tym klasycznym przykładzie mamy do czynienia z pewną prawidłowością, która mówi - ilu ludzi tyle opinii. Osobiście uważam, że te wszystkie rewelację opisane przez Jacka Kmiecika, owszem mogły wydarzyć się naprawdę, jednak na większość z nich należy patrzeć sceptycznie i z dużą dozą fikcyjności. Niemniej należy docenić trud oraz pasję jaką pisarz włożył w swoje dzieło, a która uwidacznia się wraz z pochłanianiem kolejnych stron książki.

niedziela, 21 marca 2010

"Hazard" w Stoczni, CBA na cenzurowanym.

Sonda dotyczy aktualnych wydarzeń w polityce - począwszy od afery hazardowej (w wyniku której kilku ministrów straciło swoje posady), skończywszy na najnowszej - aferze stoczniowej.

Tusk czy Centralne Biuro Antykorupcyjne. Kto straci, a kto zyska?

"Wprawdzie nie śledzę na bieżąco wydarzeń politycznych, jednak o tych dwóch aferach dowiedziałam się od mojej sąsiadki, która zawsze jest na bieżąco. Jej zdaniem to i tak wszystko winna premiera Tuska. A teraz w dodatku próbuje wszystko zakamuflować. Nie chciałabym oceniać jej punktu widzenia. Od siebie dodam tylko, iż winna zawsze leży po środku."
Teresa Ligota, rencistka, 54 lat. Mieszkanka Wrocławia (ul. Chorwacka).


"Dla mnie sytuacja jest jasna i klarowna - to Prawo i Sprawiedliwość po raz kolejny mąci. Wiadomo przecież że pan Mariusz Kamiński powiązany jest z partią braci Kaczyńskich. Dziwnym zbiegiem okoliczności wszystkie nieprawidłowości ujrzały światło dzienne dopiero teraz, a dotyczą wydarzeń mających swój początek kilka miesięcy temu, gdy proceder się narodził. Niech Kaczyńscy odpuszczą i oszczędzą wstydu."
Jakub Szuman, student politechniki wrocławskiej, 22 lata. Poznań. We Wrocławiu mieszka w dzielnicy Krzyki.


Patryk: "Zmęczony już jestem tą naszą skorumpowaną polityką. Zastanawiam się czy te wszystkie afery nie wpłyną na frekwencje podczas kolejnych wyborów. Głosowałem na Platformę Obywatelską, drugi raz już na nich nie zagłosuje. Na Prawo i Sprawiedliwość tym bardziej. Co do afer - nie mam zdania, nie wierzę nikomu - a zwłaszcza politykom."
Natalia: "Wypada mi tylko zgodzić się ze słowami mojego chłopaka. Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, od początku nie ufałam prezydentowi Kaczyńskiemu, a teraz moje obawy się potwierdzają."
Patryk Mikołajek (25 l.) i Natalia Kos (24). Pracują w swoich wyuczonych zawodach - Natalia jest fryzjerką, a Patryk przedstawicielem handlowym, ponadto studiuje zaocznie marketing. Wynajmują mieszkanie na Hallera.



"Hazard" w Stoczni, CBA na cenzurowanym.



Afera goni aferę. Nie ucichło jeszcze na dobre zamieszanie przy aferze hazardowej, a tymczasem mamy już kolejny gorący temat wyniesiony przez media na piedestał. Sprawa tyczy się problemów, które wynikły podczas procesu prywatyzacji polskich stoczni. Jak to zazwyczaj bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Nie inaczej było i tym razem. Premier Tusk kontra Centralne Biuro Antykorupcyjne. Kto straci, a kto zyska?

Blokowanie ustawy o grach hazardowych, taki zarzut usłyszał min. Mirosław Drzewiecki (były już Minister Sportu i Turystyki). Donald Tusk z pewnością zostałby zmuszony do odwołania ministra, ten jednak, czując co się święci, sam zrezygnował z zajmowanego stanowiska. Jak stwierdził na specialnie zwołanej konferencji prasowej, odchodzi z przeświadczeniem że stawiane mu przez prokuraturę zarzuty są nieprawdziwe i niemiarodajne. - Zdaniem mojej sąsiadki, która zawsze jest na bieżąco z najważniejszymi informacjami, to i tak wszystko winna naszego premiera. A teraz w dodatku próbuje wszystko zakamuflowac. Nie chciałabym oceniac jej punktu widzenia. Od siebie dodam tylko, iż winna zawsze leży po środku - mówi jedna z osób biorąca udział w naszej sondzie, pani Teresa, 54-letnia rencistka.

Jak Polska długa i szeroka, ludzi można podzielic na dwa rywalizujące obozy. - Dla mnie sytuacja jest jasna i klarowna; to Prawo i Sprawiedliwośc po raz kolejny mąci. - stwierdza przedstawiciel młodzieży studiującej, 22-letni Jakub z wrocławskiej politechniki. - Wiadomo przecież że pan Mariusz Kamiński (szef CBA, nie tak dawno odwołany przez premiera Tuska - przy.red.) powiązany jest z partią braci Kaczyńskich. Dziwnym zbiegiem okoliczności wszystkie nieprawidłowości ujrzały światło dzienne dopiero teraz, a dotyczą wydarzeń mających swój początek kilka miesięcy temu, gdy proceder się narodził.

- Zmęczony już jestem tą naszą skorumpowaną polityką - z lekką nutką oburzenia i żalu zauważa Patryk, na codzień przedstawiciel handlowy oraz student marketingu w trybie niestacjonarnym. Po czym zadaje niezwykle istotne pytanie, będące nie jako podsumowaniem i jednocześnie skutkiem ubocznym ujawnionych afer. - Zastanawiam się czy te wszystkie afery nie wpłyną na frekwencję podczas kolejnych wyborów. Głosowałem na Platformę, drugi raz już na nich nie zagłosuje. Na Prawo i Sprawiedliwośc tym bardziej. Swoją wypowiedź kończy złotą myślą, która jak sam stwierdził jeszcze nigdy nie zawiodła go podczas swojego, co prawda krótkiego, ale bogatego w wydarzenia życia. - Nie wierzę nikomu, a zwłaszcza politykom.

Niewątpliwie obie zainteresowane partie - Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwośc - sporo stracą w oczach swoich wyborców. - Od samego początku nie ufałam prezydentowi Kaczyńskiemu, a teraz moje obawy się potwierdzają. Słowa Natalii, 24-letniej fryzjerki z zawodu, kolejnej już ankietowanej osoby trafnie oddają zaprezentowane przypuszczenia niżej podpisanego co do kondycji polskiej sceny politycznej.
- Niech Kaczyńscy odpuszczą i oszczędzą nam wszystkim wstydu. Patetycznie stwierdza cytowany już wyżej student Jakub.

Kto wie, może rzeczywiście na pytanie która ze stron w ostatecznym rozrachunku zyskała na tym całym rozgłosie dowiemy się przy okazji kolejnych wyborów zwracając szczególną uwagę na frekwencję. Póki co jednak to psy szczekają, a karawana jedzie dalej.